Zasnęłam w
tej cholernej ciszy, a gdy się obudziła zgadnijcie co… nadal było kompletnie
cicho. Moja mama nie wołała mnie na śniadanie, mój tata nie biegał po całym
domu szukając swojej koszuli lub krawatu, a mój brat nie marudził jak to bardzo
się nie wyspał, bo w nocy wolał grać w jakieś głupie gry i słuchać głośnej
muzyki.
To zabawne,
że teraz tęsknie nawet za takimi rzeczami, którymi moja rodzina zazwyczaj mnie
denerwowała. Jak widać człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego.
Leniwie
wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic,
po czym ponownie weszłam do pokoju i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i znowu
poczułam się nie swojo z myślą, że te wszystkie- zapewne bardzo drogie- ubrania
należą do mnie. Wiem, że każda inna dziewczyna byłaby zachwycona będąc na moim
miejscu, ale ja i tak zawsze miałam problem z wybraniem jakiś ciuchów, a kiedy
teraz miałam ich aż tyle ten problem stał się jeszcze większy.
Wybrałam
zwykłą, zwiewną sukienkę w kwiatowy wzór. Nie była bardzo krótka i wydała mi
się odpowiednia na zwyczajny dzień. No chyba, że Justin szykuje dzisiaj coś
specjalnego. Po za tym ta sukienka przypominała mi trochę taką jaką miałam w
moi prawdziwym domu. Dostałam ją od mojej mamy na 16 urodziny.
Gdy już się
ubrałam i uczesałam- ciesząc się z tego, że mogłam to zrobić sama i że znów nie
skakało wokół mnie tyle osób- zeszłam na dół.
Już idąc po schodach
słyszałam zdenerwowany głos Justina.
Zatrzymałam
się w bezpiecznej odległości tak by pozostać niezauważona i zaczęłam
przypatrywać się zaistniałej sytuacji.
Justin stał
przed jakąś dziewczyną-myślę, że była mniej więcej w moim wieku- i był wyraźnie
zdenerwowany. Jego głos był ostry i cały czas patrzył na nią gniewnie.
-Pracujesz
tu tylko tydzień, a to już 3 rzecz jaką zniszczyłaś
Dopiero, gdy
to powiedział spostrzegłam kawałki szkła leżące obok nich na podłodze.
-Daje ci
ostatnią szansę, jeśli zepsujesz coś jeszcze będę zmuszony cię zwolnić
Dziewczyna
tylko stała i kiwała głową na znak, że rozumie. Przypomniała mi mnie samą
wczoraj. Ona też zapewne bała się powiedzieć cokolwiek, doskonale ją
rozumiałam.
-Feiver-
usłyszałam nagle głos Justina i dopiero gdy uniosłam głowę w górę dostrzegłam,
że patrzy prosto na mnie
Powoli
zaczęłam iść w jego stronę.
-Witaj-
zatrzymałam się parę kroków przed nim nie wiedząc za bardzo jak mam się z nim
przywitać
Pocałować go
w policzek, objąć, czy podać dłoń… nie to bez sensu…
Justin tylko
uśmiechnął się do mnie i jak miał to w zwyczaju robić wbił we mnie swój wzrok
co jak zwykle mnie onieśmielało. Chciałabym wiedzieć o czym myśli, gdy tak się
we mnie wpatruje.
-Posprzątaj
to- rzucił nagle do dziewczyny, nawet nie racząc obdarzyć jej swoim spojrzeniem
Natychmiast
zabrała się za sprzątanie, a ja czułam się głupio, gdy tak kręciła się między
naszymi nogami i starała się sprzątnąć każdy nawet najmniejszy kawałek szkła.
Miałam ochotę jej pomóc, naprawdę.
-Muszę już
iść- ocknęłam się, gdy usłyszałam głos Justina
Zmarszczyłam
brwi.
-Czy wczoraj
przypadkiem nie wspominałeś, że mamy spędzić cały dzień razem?
Może on
wcale tego nie powiedział. Może ja tylko to sobie wymyśliłam i właśnie teraz
wychodzę na kompletną idiotkę.
-Plany się
zmieniły, mam dzisiaj bardzo dużo pracy
Zanotować
„Nie brać do siebie słów Justina”. Mam wrażenie, że jego plany zmieniają się co
sekundę.
-Do
zobaczenia wieczorem- podszedł do mnie, chwycił moją dłoń i delikatnie musnął
ją swoimi ciepłymi wargami, a ja jak zwykle starałam się zachowywać naturalnie
i nie dać po sobie poznać, że jego dotyk tak na mnie działa
Justin
opuścił dom, a ja znów zostałam sama. Teoretycznie, bo tak naprawdę była tu
jeszcze ta dziewczyna, która cały czas sprzątała i Maria, które jak zwykle
stała przy drzwiach i bacznie obserwowała czy coś złego się tu nie dzieje,
jestem pewna, że na zewnątrz także było mnóstwo osób które np. zajmowały się
ogrodem.
Patrzyłam
jak dziewczyna zbiera ostatnie resztki szkła z podłogi. Postanowiłam się do
niej odezwać czując, że zaraz zwariuję.
-Jak ci na
imię?- spytałam uprzejmie i delikatnie się do niej uśmiechnęłam
To chyba
przez Justina. Jego dobre maniery udzieliły się również mi.
Ona szybko
odwróciłam wzrok po czym zaczęła ścierać kurze w salonie. Podeszłam tam i
usiadłam na kanapie, wygładzając moją sukienkę. Chwilę się jej przyglądałam.
Jestem pewna, że usłyszała moje pytanie.
-Nie chcesz
ze mną rozmawiać?- nie dawałam za wygraną
Nieśmiało na
mnie zerknęła i w końcu się odezwała.
-Pan Bieber
zabronił mi rozmawiać z kimkolwiek tutaj. Mam po prostu sprzątać, to wszystko
-Ale Pana
Biebera tutaj nie ma…
-Ale będzie
to wiedział…- przerwała mi- Na pewno będzie wiedział, że z kimś rozmawiałam
Przypomniałam
sobie jego wczorajsze słowa „Myślałaś, że się nie dowiem? Wiem o wszystkim co
robisz nawet, gdy nie ma mnie w domu.”
Spojrzałam w
stronę Marii. Była kobietą w średnim wieku i na pewno nie wyglądała na osobę,
która od razu, gdy Justin tylko wróci do domu biegnie do niego i skarży na to co
się tu dzisiaj działo. Ale w takim razie skąd wie to wszystko. Może tu są
kamery.
Choć ten
pomysł wydał mi się dość głupi to i tak odruchowo rozejrzałam się po całym
domu, chcąc upewnić się, że nie ma tu żadnych kamer.
-Jesteś
dziewczyną Pana Biebera?- usłyszałam nagle głos dziewczyny
A jednak,
ciekawość wzięła górę.
Dopiero po
chwili zorientowałam się, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech, sama nawet
nie wiem dlaczego.
-Nie, ja…-
zaprzeczyłam szybko dopiero po chwili orientując się, że tak naprawdę nie wiem
co mam jej powiedzieć- Umm… to skomplikowane. Czy mogłam poznać twoje imię?-
szybko zmieniłam temat
Dziewczyna
nieśmiało spojrzała na mnie.
-Bethany-
szepnęła
Uśmiechnęłam
się.
-Bardzo
ładne imię
Przyglądałam
się jej, a ona ani na chwilę nie przestała sprzątać.
-Mogę ci
pomóc?- spytałam nagle czując, że już dłużej nie mogę tak bezczynnie siedzieć
-Umm…- w
końcu na chwilę oderwała się od pracy i spojrzała na mnie- Ja nie wiem czy Pan
Bieber zgodziłby się na to
Miała rację.
Justin raczej nie byłby tym zachwycony. Ja miałabym problemy i możliwe, że
Bethany też, a nie chce jej robić kłopotów.
-Zależy ci
na tej pracy?- zadałam kolejne pytanie
-Nawet nie
wiesz jak bardzo
Spojrzała na
mnie nieśmiało i nareszcie przestała sprzątać i powoli podeszła do mnie.
-Mogę?-
wskazała na miejsce obok mnie
-Jasne-
uśmiechnęłam się, a ona po chwili siedziała tuż obok mnie
-Wiem, że
mojej mamie nie jest łatwo. Musi utrzymać mnie i trójkę mojego rodzeństwa.
Rozumiesz po prostu muszę jej pomóc.
Nareszcie
się przede mną otworzyła.
-Może jestem
trochę niezdarna no i Pan Bieber czasami złości się na mnie, ale bardzo się
staram.
Patrzyłam na
nią ze współczuciem, ale także z podziwem i zrobiło mi się jeszcze bardziej
przykro przez to jak Justin potraktował ją dzisiaj rano.
-Przepraszam,
ale muszę już wracać do pracy- powiedziała po czym zniknęła gdzieś w głębi domu
znowu zostawiając mnie kompletnie samą
Wczoraj
myślałam, że to będzie wspaniały dzień, ale zmieniam zdanie. Ten dzień będzie
długi, bardzo długi.
Oglądanie
telewizji, chodzenie bez celu po domu, rozmyślanie… tak właśnie minął mi
kolejny dzień tutaj. W pewnym momencie nudziło mi się tak bardzo, że chciałam
zadzwonić do Jazmyn żeby przyszła i chociaż chwilę porozmawiała ze mną, a potem
dopiero uświadomiłam sobie, że ten pomysł był naprawdę „genialny”. Przecież nie
mam telefonu. Nie mam tu kompletnie nic.
Zbliżała się
19:00. Nie pozostało mi nic innego jak iść do swojego pokoju i przygotować się
do snu.
Właśnie
powoli zaczęłam wchodzić po schodach, gdy nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego
szkła, który rozniósł się po całym domu. Przestraszyłam się i mało co nie
spadłam w ostatniej chwili łapiąc się poręczy. Szybko zeszłam z powrotem na dół
i ujrzałam Bethany stojąca ze łzami w oczach i wpatrującą się w szkło
znajdujące się za ziemi.
Spojrzała na
mnie z przerażeniem w oczach, tak jakby myślała, że zaraz ją za to nakrzyczę.
-Pomogę ci
to posprzątać- odezwałam się w końcu i chciałam zabrać się do pracy, ale ona mi
przerwała
-Nie, ty nie
powinnaś. Trudno, stało się. Pan Bieber zaraz tu będzie. Już nie zdążę…
Po jej
policzku spłynęła łza, którą natychmiast wytarła.
W tym
momencie drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Justin.
Nie miałam
czasu na zastanawianie się co robić, ale wiedziałam, że muszę działać i pomóc
Bethany.
-Ja
przepraszam- powiedziałam zakłopotana i kucnęłam chcąc zacząć zbierać
szkło- Nie chciałam naprawdę.- mówiłam cały czas starając się by mój głos był
roztrzęsiony
-Co się tu
dzieje?- jego głęboki głos dotarł do moich uszu
Podniosłam
się by stanąć z nim twarzą w twarz.
„Tylko tego
nie zepsuj Feiver”
-Ja przez
przypadek…- spojrzałam na podłogę- zbiłam to- dokończyłam kompletnie nie
wiedząc co właśnie zostało rozbite- Przepraszam.
Opuściłam
głowę i czekałam na to co będzie dalej, a serce biło mi jak szalone.
-Feiver idź
do siebie do pokoju, a ty posprzątaj to.
Natychmiast
zrobiłam to co kazał zastanawiając się czy naprawdę mi uwierzył.
Wzięłam
prysznic, przebrałam się w piżamę i usiadłam na brzegu łóżka. Zaczęłam myśleć o
dzisiejszym dniu. O tym jak nudny on był. O tym jak bardzo chciałabym gdzieś
wyjść, porozmawiać z kimś, pójść na imprezę, pobawić się… Nie oszukujmy się,
ale zostały mi zabrane 2 lata z mojego życia i zawsze rozmyślam nad tym czy
kiedyś będzie dane mi je nadrobić. Czy jeszcze kiedyś odzyskam wolność i zrobię
te wszystkie rzeczy, które mogłabym zrobić przez te 2 lata.
Nagle drzwi
do pokoju otworzyły się, a ja natychmiast wstałam. Chociaż wyraz twarzy Justina zawsze był taki sam- opanowany i poważny i trudno było wyczytać z niego jakiekolwiek
emocje- to jednak teraz wydawało mi się, że jest zły. Dlatego wstrzymałam
oddech, bojąc się tego co ma mi zamiar powiedzieć… lub zrobić.
Podszedł do
mnie tak blisko, że czułam jego gorący oddech na swojej szyi. Rozpraszało mnie
to. Nie mogłam zebrać myśli.
-Grzeczne
dziewczynki nie powinny kłamać- szepnął nagle
Patrzyłam
prosto w jego czekoladowe oczy, które teraz zdawały mi się o wiele ciemniejsze.
Więc jednak
wie. Wie, że kłamałam.
-Nie masz mi
nic do powiedzenia?- spytał spokojnie
Nie miałam.
Nie miałam mu kompletnie nic do powiedzenia. Szczerze mówiąc nie czułam się
winna za to co zrobiłam, po prostu musiałam to zrobić. Inaczej Justin zwolniłby
Bethany, a ona naprawdę potrzebuje tej pracy.
-Świetnie,
więc trochę tu posiedzisz może wtedy będziesz bardziej rozmowna- odwrócił się i
chciał odejść
-Co z
Bethany?- nagle usłyszałam swój głos
Odwrócił się
do mnie i zrobił parę kroków by być bliżej.
-A jak
myślisz? Miała tu sprzątać, a nie demolować mój dom.
-Więc ją
zwolniłeś?- spytałam od razu bez chwili namysłu
-Już dawno
powinienem był to zrobić.
Zacisnęłam
dłonie w pięści. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się kim jest. I doszłam do wniosku, że właśnie w
tym momencie był potworem.
-Jesteś
zapatrzonym w siebie egoistą!- wrzasnęłam- Liczą się dla ciebie tylko pieprzone
pieniądze, nie ludzie. Uważaj, bo w ten sposób możesz spaść na samo dno, a
wszyscy inni będą traktować cię tak jak ty traktujesz ich teraz!
Oddychałam
głośno i patrzyłam na niego z zaciśniętymi zębami. Miałam go ochotę uderzyć
czując, że nawet te słowa to było za mało.
Wpatrywał
się we mnie przez chwilę po czym podszedł do mnie, chwycił mnie za nadgarstek i
gwałtownie przyciągnął do siebie.
-Słuchaj
skarbie to moja gra i ja tu ustalam zasady i naprawdę radzę ci żebyś ich
przestrzegała.
Patrzył
prosto w moje oczy jakby chciał mnie zahipnotyzować.
-Mam to
gdzieś. Jestem z dala od rodziny i od przyjaciół. Nie mogę nigdzie wychodzić,
nie mogę do nikogo dzwonić, ani z nikim rozmawiać. Siedzę tu sama całymi
dniami, tylko ja i moje myśli. Powiedz mi co mam do stracenia?!- krzyknęłam tak
głośno jak tylko potrafiłam, po czym wyrwałam nadgarstek z jego uścisku
-Gdybyś była
grzeczna mogłabyś wychodzić, a może nawet dał bym ci telefon i mogłabyś
zadzwonić do swojej rodziny. Tak to właśnie działa Feiver. Po prostu bądź
grzeczna.
Po czym tak
po prostu odwrócił się i wyszedł. Od razu podeszłam do drzwi i nacisnęłam
klamkę. Zamknięte, tak jak myślałam.
Ponownie
usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam myśleć. Ja wcale nie mam ochoty grać w jego
grę. I przecież nie zrobiłam nic złego. Chciałam tylko pomóc Bethany, ale
wszystko zepsułam.
Coraz mniej
zaczyna mi się to wszystko podobać. Coraz bardziej nie rozumiem po co tu jestem
i coraz bardziej boję się Justina. Zdaje mi się, że jest coraz bardziej nieobliczalny.
Położyłam
się i zamknęłam oczy wyobrażając sobie, że jestem w domu. Na mojej twarzy
pojawił się uśmiech. Niemal poczułam zapach mojego pokoju, ciepło mojego psa, który
leży obok i słyszałam głosy moich rodziców i brata.
-Chce zasnąć
i obudzić się dopiero za 5 lat- szepnęłam i wyobraziłam sobie jak wspaniale by
było, gdyby spełniło się to marzenie
12 komentarzy = nowy rozdział