piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 4

Zasnęłam w tej cholernej ciszy, a gdy się obudziła zgadnijcie co… nadal było kompletnie cicho. Moja mama nie wołała mnie na śniadanie, mój tata nie biegał po całym domu szukając swojej koszuli lub krawatu, a mój brat nie marudził jak to bardzo się nie wyspał, bo w nocy wolał grać w jakieś głupie gry i słuchać głośnej muzyki.
To zabawne, że teraz tęsknie nawet za takimi rzeczami, którymi moja rodzina zazwyczaj mnie denerwowała. Jak widać człowiek potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego.
Leniwie wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym ponownie weszłam do pokoju i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i znowu poczułam się nie swojo z myślą, że te wszystkie- zapewne bardzo drogie- ubrania należą do mnie. Wiem, że każda inna dziewczyna byłaby zachwycona będąc na moim miejscu, ale ja i tak zawsze miałam problem z wybraniem jakiś ciuchów, a kiedy teraz miałam ich aż tyle ten problem stał się jeszcze większy.
Wybrałam zwykłą, zwiewną sukienkę w kwiatowy wzór. Nie była bardzo krótka i wydała mi się odpowiednia na zwyczajny dzień. No chyba, że Justin szykuje dzisiaj coś specjalnego. Po za tym ta sukienka przypominała mi trochę taką jaką miałam w moi prawdziwym domu. Dostałam ją od mojej mamy na 16 urodziny.
Gdy już się ubrałam i uczesałam- ciesząc się z tego, że mogłam to zrobić sama i że znów nie skakało wokół mnie tyle osób- zeszłam na dół.
Już idąc po schodach słyszałam zdenerwowany głos Justina.
Zatrzymałam się w bezpiecznej odległości tak by pozostać niezauważona i zaczęłam przypatrywać się zaistniałej sytuacji.
Justin stał przed jakąś dziewczyną-myślę, że była mniej więcej w moim wieku- i był wyraźnie zdenerwowany. Jego głos był ostry i cały czas patrzył na nią gniewnie.
-Pracujesz tu tylko tydzień, a to już 3 rzecz jaką zniszczyłaś
Dopiero, gdy to powiedział spostrzegłam kawałki szkła leżące obok nich na podłodze.
-Daje ci ostatnią szansę, jeśli zepsujesz coś jeszcze będę zmuszony cię zwolnić
Dziewczyna tylko stała i kiwała głową na znak, że rozumie. Przypomniała mi mnie samą wczoraj. Ona też zapewne bała się powiedzieć cokolwiek, doskonale ją rozumiałam.
-Feiver- usłyszałam nagle głos Justina i dopiero gdy uniosłam głowę w górę dostrzegłam, że patrzy prosto na mnie
Powoli zaczęłam iść w jego stronę.
-Witaj- zatrzymałam się parę kroków przed nim nie wiedząc za bardzo jak mam się z nim przywitać
Pocałować go w policzek, objąć, czy podać dłoń… nie to bez sensu…
Justin tylko uśmiechnął się do mnie i jak miał to w zwyczaju robić wbił we mnie swój wzrok co jak zwykle mnie onieśmielało. Chciałabym wiedzieć o czym myśli, gdy tak się we mnie wpatruje.
-Posprzątaj to- rzucił nagle do dziewczyny, nawet nie racząc obdarzyć jej swoim spojrzeniem
Natychmiast zabrała się za sprzątanie, a ja czułam się głupio, gdy tak kręciła się między naszymi nogami i starała się sprzątnąć każdy nawet najmniejszy kawałek szkła. Miałam ochotę jej pomóc, naprawdę.
-Muszę już iść- ocknęłam się, gdy usłyszałam głos Justina
Zmarszczyłam brwi.
-Czy wczoraj przypadkiem nie wspominałeś, że mamy spędzić cały dzień razem?
Może on wcale tego nie powiedział. Może ja tylko to sobie wymyśliłam i właśnie teraz wychodzę na kompletną idiotkę.
-Plany się zmieniły, mam dzisiaj bardzo dużo pracy
Zanotować „Nie brać do siebie słów Justina”. Mam wrażenie, że jego plany zmieniają się co sekundę.
-Do zobaczenia wieczorem- podszedł do mnie, chwycił moją dłoń i delikatnie musnął ją swoimi ciepłymi wargami, a ja jak zwykle starałam się zachowywać naturalnie i nie dać po sobie poznać, że jego dotyk tak na mnie działa
Justin opuścił dom, a ja znów zostałam sama. Teoretycznie, bo tak naprawdę była tu jeszcze ta dziewczyna, która cały czas sprzątała i Maria, które jak zwykle stała przy drzwiach i bacznie obserwowała czy coś złego się tu nie dzieje, jestem pewna, że na zewnątrz także było mnóstwo osób które np. zajmowały się ogrodem.
Patrzyłam jak dziewczyna zbiera ostatnie resztki szkła z podłogi. Postanowiłam się do niej odezwać czując, że zaraz zwariuję.
-Jak ci na imię?- spytałam uprzejmie i delikatnie się do niej uśmiechnęłam
To chyba przez Justina. Jego dobre maniery udzieliły się również mi.
Ona szybko odwróciłam wzrok po czym zaczęła ścierać kurze w salonie. Podeszłam tam i usiadłam na kanapie, wygładzając moją sukienkę. Chwilę się jej przyglądałam. Jestem pewna, że usłyszała moje pytanie.
-Nie chcesz ze mną rozmawiać?- nie dawałam za wygraną
Nieśmiało na mnie zerknęła i w końcu się odezwała.
-Pan Bieber zabronił mi rozmawiać z kimkolwiek tutaj. Mam po prostu sprzątać, to wszystko
-Ale Pana Biebera tutaj nie ma…
-Ale będzie to wiedział…- przerwała mi- Na pewno będzie wiedział, że z kimś rozmawiałam
Przypomniałam sobie jego wczorajsze słowa „Myślałaś, że się nie dowiem? Wiem o wszystkim co robisz nawet, gdy nie ma mnie w domu.”
Spojrzałam w stronę Marii. Była kobietą w średnim wieku i na pewno nie wyglądała na osobę, która od razu, gdy Justin tylko wróci do domu biegnie do niego i skarży na to co się tu dzisiaj działo. Ale w takim razie skąd wie to wszystko. Może tu są kamery.
Choć ten pomysł wydał mi się dość głupi to i tak odruchowo rozejrzałam się po całym domu, chcąc upewnić się, że nie ma tu żadnych kamer.
-Jesteś dziewczyną Pana Biebera?- usłyszałam nagle głos dziewczyny
A jednak, ciekawość wzięła górę.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech, sama nawet nie wiem dlaczego.
-Nie, ja…- zaprzeczyłam szybko dopiero po chwili orientując się, że tak naprawdę nie wiem co mam jej powiedzieć- Umm… to skomplikowane. Czy mogłam poznać twoje imię?- szybko zmieniłam temat
Dziewczyna nieśmiało spojrzała na mnie.
-Bethany- szepnęła
Uśmiechnęłam się.
-Bardzo ładne imię
Przyglądałam się jej, a ona ani na chwilę nie przestała sprzątać.
-Mogę ci pomóc?- spytałam nagle czując, że już dłużej nie mogę tak bezczynnie siedzieć
-Umm…- w końcu na chwilę oderwała się od pracy i spojrzała na mnie- Ja nie wiem czy Pan Bieber zgodziłby się na to
Miała rację. Justin raczej nie byłby tym zachwycony. Ja miałabym problemy i możliwe, że Bethany też, a nie chce jej robić kłopotów.
-Zależy ci na tej pracy?- zadałam kolejne pytanie
-Nawet nie wiesz jak bardzo
Spojrzała na mnie nieśmiało i nareszcie przestała sprzątać i powoli podeszła do mnie.
-Mogę?- wskazała na miejsce obok mnie
-Jasne- uśmiechnęłam się, a ona po chwili siedziała tuż obok mnie
-Wiem, że mojej mamie nie jest łatwo. Musi utrzymać mnie i trójkę mojego rodzeństwa. Rozumiesz po prostu muszę jej pomóc.
Nareszcie się przede mną otworzyła.
-Może jestem trochę niezdarna no i Pan Bieber czasami złości się na mnie, ale bardzo się staram.
Patrzyłam na nią ze współczuciem, ale także z podziwem i zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro przez to jak Justin potraktował ją dzisiaj rano.
-Przepraszam, ale muszę już wracać do pracy- powiedziała po czym zniknęła gdzieś w głębi domu znowu zostawiając mnie kompletnie samą
Wczoraj myślałam, że to będzie wspaniały dzień, ale zmieniam zdanie. Ten dzień będzie długi, bardzo długi.

Oglądanie telewizji, chodzenie bez celu po domu, rozmyślanie… tak właśnie minął mi kolejny dzień tutaj. W pewnym momencie nudziło mi się tak bardzo, że chciałam zadzwonić do Jazmyn żeby przyszła i chociaż chwilę porozmawiała ze mną, a potem dopiero uświadomiłam sobie, że ten pomysł był naprawdę „genialny”. Przecież nie mam telefonu. Nie mam tu kompletnie nic.
Zbliżała się 19:00. Nie pozostało mi nic innego jak iść do swojego pokoju i przygotować się do snu.
Właśnie powoli zaczęłam wchodzić po schodach, gdy nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła, który rozniósł się po całym domu. Przestraszyłam się i mało co nie spadłam w ostatniej chwili łapiąc się poręczy. Szybko zeszłam z powrotem na dół i ujrzałam Bethany stojąca ze łzami w oczach i wpatrującą się w szkło znajdujące się za ziemi.
Spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach, tak jakby myślała, że zaraz ją za to nakrzyczę.
-Pomogę ci to posprzątać- odezwałam się w końcu i chciałam zabrać się do pracy, ale ona mi przerwała
-Nie, ty nie powinnaś. Trudno, stało się. Pan Bieber zaraz tu będzie. Już nie zdążę…
Po jej policzku spłynęła łza, którą natychmiast wytarła.
W tym momencie drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Justin.
Nie miałam czasu na zastanawianie się co robić, ale wiedziałam, że muszę działać i pomóc Bethany.
-Ja przepraszam- powiedziałam zakłopotana i kucnęłam chcąc zacząć zbierać szkło- Nie chciałam naprawdę.- mówiłam cały czas starając się by mój głos był roztrzęsiony
-Co się tu dzieje?- jego głęboki głos dotarł do moich uszu
Podniosłam się by stanąć z nim twarzą w twarz.
„Tylko tego nie zepsuj Feiver”
-Ja przez przypadek…- spojrzałam na podłogę- zbiłam to- dokończyłam kompletnie nie wiedząc co właśnie zostało rozbite- Przepraszam.
Opuściłam głowę i czekałam na to co będzie dalej, a serce biło mi jak szalone.
-Feiver idź do siebie do pokoju, a ty posprzątaj to.
Natychmiast zrobiłam to co kazał zastanawiając się czy naprawdę mi uwierzył.

Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i usiadłam na brzegu łóżka. Zaczęłam myśleć o dzisiejszym dniu. O tym jak nudny on był. O tym jak bardzo chciałabym gdzieś wyjść, porozmawiać z kimś, pójść na imprezę, pobawić się… Nie oszukujmy się, ale zostały mi zabrane 2 lata z mojego życia i zawsze rozmyślam nad tym czy kiedyś będzie dane mi je nadrobić. Czy jeszcze kiedyś odzyskam wolność i zrobię te wszystkie rzeczy, które mogłabym zrobić przez te 2 lata.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a ja natychmiast wstałam. Chociaż wyraz twarzy Justina zawsze był taki sam- opanowany i poważny i trudno było wyczytać z niego jakiekolwiek emocje- to jednak teraz wydawało mi się, że jest zły. Dlatego wstrzymałam oddech, bojąc się tego co ma mi zamiar powiedzieć… lub zrobić.
Podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego gorący oddech na swojej szyi. Rozpraszało mnie to. Nie mogłam zebrać myśli.
-Grzeczne dziewczynki nie powinny kłamać- szepnął nagle
Patrzyłam prosto w jego czekoladowe oczy, które teraz zdawały mi się o wiele ciemniejsze.
Więc jednak wie. Wie, że kłamałam.
-Nie masz mi nic do powiedzenia?- spytał spokojnie
Nie miałam. Nie miałam mu kompletnie nic do powiedzenia. Szczerze mówiąc nie czułam się winna za to co zrobiłam, po prostu musiałam to zrobić. Inaczej Justin zwolniłby Bethany, a ona naprawdę potrzebuje tej pracy.
-Świetnie, więc trochę tu posiedzisz może wtedy będziesz bardziej rozmowna- odwrócił się i chciał odejść
-Co z Bethany?- nagle usłyszałam swój głos
Odwrócił się do mnie i zrobił parę kroków by być bliżej.
-A jak myślisz? Miała tu sprzątać, a nie demolować mój dom.
-Więc ją zwolniłeś?- spytałam od razu bez chwili namysłu
-Już dawno powinienem był to zrobić.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się kim jest. I doszłam do wniosku, że właśnie w tym momencie był potworem.
-Jesteś zapatrzonym w siebie egoistą!- wrzasnęłam- Liczą się dla ciebie tylko pieprzone pieniądze, nie ludzie. Uważaj, bo w ten sposób możesz spaść na samo dno, a wszyscy inni będą traktować cię tak jak ty traktujesz ich teraz!
Oddychałam głośno i patrzyłam na niego z zaciśniętymi zębami. Miałam go ochotę uderzyć czując, że nawet te słowa to było za mało.
Wpatrywał się we mnie przez chwilę po czym podszedł do mnie, chwycił mnie za nadgarstek i gwałtownie przyciągnął do siebie.
-Słuchaj skarbie to moja gra i ja tu ustalam zasady i naprawdę radzę ci żebyś ich przestrzegała.
Patrzył prosto w moje oczy jakby chciał mnie zahipnotyzować.
-Mam to gdzieś. Jestem z dala od rodziny i od przyjaciół. Nie mogę nigdzie wychodzić, nie mogę do nikogo dzwonić, ani z nikim rozmawiać. Siedzę tu sama całymi dniami, tylko ja i moje myśli. Powiedz mi co mam do stracenia?!- krzyknęłam tak głośno jak tylko potrafiłam, po czym wyrwałam nadgarstek z jego uścisku
-Gdybyś była grzeczna mogłabyś wychodzić, a może nawet dał bym ci telefon i mogłabyś zadzwonić do swojej rodziny. Tak to właśnie działa Feiver. Po prostu bądź grzeczna.
Po czym tak po prostu odwrócił się i wyszedł. Od razu podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Zamknięte, tak jak myślałam.
Ponownie usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam myśleć. Ja wcale nie mam ochoty grać w jego grę. I przecież nie zrobiłam nic złego. Chciałam tylko pomóc Bethany, ale wszystko zepsułam.
Coraz mniej zaczyna mi się to wszystko podobać. Coraz bardziej nie rozumiem po co tu jestem i coraz bardziej boję się Justina. Zdaje mi się, że jest coraz bardziej nieobliczalny.
Położyłam się i zamknęłam oczy wyobrażając sobie, że jestem w domu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Niemal poczułam zapach mojego pokoju, ciepło mojego psa, który leży obok i słyszałam głosy moich rodziców i brata.
-Chce zasnąć i obudzić się dopiero za 5 lat- szepnęłam i wyobraziłam sobie jak wspaniale by było, gdyby spełniło się to marzenie


  12 komentarzy = nowy rozdział