sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 3

Podano nam kawę oraz ciasto. Mój kawałek zniknął bardzo szybko nie tylko dlatego, że to było przepyszne, ale prawdopodobnie także dlatego, że tego dnia jeszcze nic nie jadłam, więc można powiedzieć, że było to moje śniadanie.
Godzina rozmowy z Jazmyn, a ja czułam jakbym znała ją już od dawna. Była najbardziej szczerą oraz pozytywną osobą jaką kiedykolwiek poznałam.
Opowiedziałam jej trochę o sobie, ale byłam bardzo ciekawa jej życia no i przyznam, że byłam cholernie ciekawa tego co mogła mi powiedzieć na temat Justina, a biorąc pod uwagę to, że była jego siostrą mogła mi zapewne powiedzieć bardzo wiele.
-Jaz- zwróciłam się tak do niej ponownie, ponieważ już na początku naszej rozmowy powiedziała, że właśnie tak mówią do niej przyjaciele i pozwoliła bym ja też tak ją nazywała- Czy Justin kupił już wcześniej jakąś dziewczynę?
Upiła łyk kawy.
-Nie, jesteś pierwsza
Nastąpiła chwila ciszy. Zastanawiałam się czy mam zadać jej to pytanie i rozpocząć ten temat.
W końcu odważyłam się.
-Dlaczego cię to nie dziwi? Czy każdy młody i cholernie bogaty mężczyzna kupuje sobie dziewczynę? Czy to normalne?- w ciszy i skupieniu czekałam na jej odpowiedź
-Nie, oczywiście, że nie, ale Justin wspominał mi już dawno temu, że chce to zrobić. Wiesz mimo tego, że w jego domu jest zazwyczaj mnóstwo ludzi on tak naprawdę jest samotny, już od dawna mówił mi o tym…
-Nie łatwiej po prostu znaleźć sobie dziewczynę?- przerwałam jej zadając kolejne pytanie będąc coraz bardziej ciekawa jego życia
-Uwierz mi, że w jego przypadku to raczej niemożliwe. On czasami nie ma nawet czasu aby coś zjeść lub nawet choć na chwilę położyć się spać, a co dopiero mówić o randkach i tego typu rzeczach.
-Mówisz o tym tak spokojnie przecież kupowanie ludzi raczej nie jest legalne, naprawdę nie masz zamiaru nikomu o tym powiedzieć?
Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym przysunęła się jeszcze bliżej, a jej zwykły donośny i radosny głos zamienił się w szept.
-Wybacz Feiver, ale nie mogę nikomu o tym powiedzieć. Ja też w przeszłości nie byłam święta i zrobiłam parę rzeczy, których teraz naprawdę bardzo żałuje. Justin pomógł mi z nich wyjść i obiecał, że nikomu nie powie, gdy ja nie powiem co on robi. Mamy taką jakby umowę.
Patrzyłam na nią zdziwiona. Szczerze to mogłabym tu siedzieć i rozmawiać z nią cały dzień. To wszystko cholernie mnie ciekawiło.
-Dlaczego Justin w tak młodym wieku odniósł tak duży sukces?- miałam w głowie tysiące pytań dotyczących jego osoby
-Przejął firmę po ojcu- zaśmiała się- Zamęczysz mnie tymi pytaniami Feiv. Nie wiedziałam, że masz ich aż tyle na temat mojego brata.
-Mam z nim spędzić najbliższe 5 lat chyba każdy na moim miejscu by miał- upiłam ostatni łyk kawy, po czym delikatnie odstawiłam pustą już filiżankę na szklany stolik
-Masz rację, ale na dzisiaj koniec pytań- wstała z kanapy i chwyciła mnie za rękę- Zabieram cię na zakupy.
Zaczęła prowadzić mnie w stronę drzwi.
-Jaz ja nie wiem czy to jest dobry pomysł. Po pierwsze mam tyle ciuchów w szafie, że nawet gdybym coś kupiła i tak nigdzie by mi się to nie zmieściło, a po drugie nie wiem czy mogę tak po prostu stąd wyjść bez zgody Justina.
-Wyluzuj, wezmę to na siebie
Maria otworzyła nam drzwi po czym wyszłyśmy na zewnątrz od razu natykając się na ochroniarza.
-Gdzieś się wybieracie moje drogie panie?- jego wzrok był skupiony tylko i wyłącznie na nas tak jakbyśmy zaraz miały wyciągnąć pistolet i go zastrzelić
Myślę, że miał około 30 lat był bardzo przystojny i miał wielkie mięśnie. Nie chciałabym zajść mu za skórę.
-Chciałam tylko pokazać Feiver mój samochód. Zrobimy rundkę wokół domu i jesteśmy z powrotem.
-Przykro mi- przecząca pokręcił głową- Pan Bieber nic mi o tym nie wspominał.
Jazmyn poprawiła swoją obcisła sukienkę, po czym powoli podeszła do niego.
-Bruce- zamruczała kładąc mu dłoń na ramieniu-Znamy się nie od dziś- posłała mu czarujący uśmiech- 10 góra 15 minut i będziemy tu z powrotem
Nastała chwila ciszy, którą nareszcie przerwał Bruce.
-Będę miał przez was kłopoty
-Czyli się zgadzasz?- Jazmyn zaklaskała w dłonie, po czym podbiegła do mnie znowu chwyciła mnie za dłoń i zaprowadziła do swojego auta
Nie znam się na samochodach, ale było to jakieś małe, czerwone, sportowe autko.
-Wow- wydusiłam z siebie patrząc na to cudeńko
-Robi wrażenie, prawda?- uśmiechnęła się dumnie
-Pewnie jest cholernie szybkie
Wsiadła do środka, a ja zajęłam miejsce pasażera tuż obok niej.
-Zaraz sama się przekonasz- uśmiechnęła się do mnie
Widziałam jak bardzo podekscytowana była w tej chwili. Jej oczy dosłownie świeciły.
Zapięłyśmy pasy, a gdy tylko Jaz wyjechała na drogę wcisnęła gaz, a ja przeżyłam szok. Wiedziałam, że to będzie szybkie, ale nie spodziewałam się, że aż tak.

Do sklepów dotarłyśmy w około 20 minut. Zwykłym samochodem zajęło by to pewnie o wiele dłużej, ale ten samochód na pewno nie kwalifikował się do „zwykłych”.
-A teraz posłuchaj- powiedziała odpinając pas- Ufam ci i mam nadzieję, że mi nie zwiejesz, bo Justin dosłownie zabiłby mnie.
Zaśmiałam się.
Gdzie niby miałabym uciec? Nie znałam miasta, a nawet gdybym już chciała to zrobić to w tych butach raczej nie dobiegłabym daleko.
-Będę grzeczna, spokojnie- zaśmiałam się i również odpięłam swój pas
-No to chodź, trochę się rozerwiemy
Uśmiechnęła się do mnie, po czym wysiadłyśmy z samochodu i ruszyłyśmy w stronę wielkiego centrum handlowego.

Do domu wróciłyśmy wieczorem. Nie spodziewałam się, że zajmie nam to aż tak długo. Szczerze? Cholernie bałam się tego co będzie natomiast Jazmyn zachowywała się jakbyśmy nie zrobiły nic złego. W sumie ona rzeczywiście nie miała się czym przejmować to ja opuściłam dom bez pozwolenia Justina, a teraz kompletnie nie wiedziałam jak on na to zareaguje.
-To był udany dzień- powiedziała szczęśliwa, gdy wysiadłyśmy z samochodu
Zamknęłam drzwi i spojrzałam na tylne siedzenie auta, które całe bez wyjątku zastawione było torbami w których znajdywało się to co kupiła Jazmyn. Nie raz, gdy zobaczyła jakąś rzecz również namawiała mnie abym przymierzyła i zapewniała żebym nie martwiła się o pieniądze, bo jeśli mi się spodoba to ona zapłaci. Za każdym razem mówiłam jej, że naprawdę mam szafę pełną ubrań i nie potrzebuje nic więcej, a ona nie chętnie rzucała krótkie „No jak sobie chcesz”.
Wolnym krokiem szłyśmy w stronę domu, przed drzwiami oczywiście stał Bruce.
Serce biło mi jak szalone, gdy go mijałyśmy, ale on ku mojemu zdziwieniu nie odezwał się ani słowem. Obrzucił nas jedynie krótkim, zimnym spojrzeniem.
Jazmyn weszła do domu jak gdyby nigdy nic, a ja stałam jeszcze chwilę przed drzwiami zastanawiając się czy na pewno mam tam wejść. Śmieszne tak jakbym miała jakieś inne wyjście.
-Justina chyba jeszcze nie ma, nie masz się czego bać- zapewniła mnie i powędrowała do kuchni wyjmując szklankę i nalewając sobie soku pomarańczowego
Zdjęłam te nieszczęsne buty zastanawiając się jakim cudem przeżyłam chodząc w nich cały dzień. Miałam zamiar zanieść je na górę do swojego pokoju, gdy nagle pojawił się on.
Miałam wrażenie, że moje serce zaraz wypadnie mi z piersi.
-Witaj Justin- Jazmyn od razu go przywitała- Jak tam twoje ważne spotkanie?- spytała powoli popijając sok
On natomiast stał nie ruszając się i patrzył na mnie, ale jego wzrok nie był przyjazny i spokojny tak jak zawsze. Wiedziałam, że będę mieć kłopoty.
-Nie chcecie mi czegoś powiedzieć?- spytał nagle głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji- To pewnie był twój pomysł Jazmyn?- zadał kolejne pytanie, gdy my milczałyśmy
-O co ci chodzi, to tylko zakupy- rzuciła po czym przewróciła oczami
Chyba jeszcze bardziej go to zdenerwowało.
-A nie przyszło ci do głowy, że policja lub ktoś znajomy mógł ją zobaczyć?- prawie na nią krzyknął
Potem szybkim krokiem podszedł do niej, mocno chwycił za rękę i szarpnął odchodząc kawałek dalej.
Szeptali, słyszałam co nieco.
Justin był zły mówiąc jej, że mimo to, że jestem daleko od domu to było głupie i ryzykowne i że chłopaki bardzo się starali, aby przez te 2 lata nikt mnie nie znalazł, a ona mogła to teraz popsuć w ciągu jednej chwili.
Mówił coś jeszcze, ale ściszył głos do tego stopnia, że już nie słyszałam.
Potem kazał Jazmyn opuścić dom. Rzuciła mi tylko spojrzenie mówiące „Przepraszam”, a ja skinęłam głową na znak, że nie mam jej tego za złe. Była naprawdę fajną dziewczyną, lubiłam ją i przecież to nie jej wina. Powiedzmy sobie szczerze nie stawiałam zbyt dużego oporu kiedy jechałyśmy samochodem daleko stąd. Cieszyłam się, że pierwszy raz od 2 lat zapomniałam gdzie jestem i co się wydarzyło. Ten dzień był wspaniały i chociaż wiem, że postąpiłam źle to nie żałuje.
Jego wzrok ponownie powędrował prosto na mnie. Niemal czułam jak pali mnie w skórę.
-Jakim prawem opuściłaś dom bez mojej zgody?
Jego głos był tak ostry, że w tym momencie bałam się nawet oddychać.
To ta zła strona Justina, której z całą pewnością nie lubiłam.
-Myślałaś, że się nie dowiem?- nie czekał na moją odpowiedź- Wiem o wszystkim co robisz nawet, gdy nie ma mnie w domu.
Stałam ze spuszczoną głową i po prostu go słuchałam, niczym córka słuchająca swojego ojca po tym, gdy złamała jakiś zakaz.
-Nie chce żeby coś takiego się powtórzyło, zrozumiałaś?
Lekko kiwnęłam głową bojąc się powiedzieć cokolwiek.
-Spytałem czy zrozumiałaś?
Albo mi się zdawało albo ton jego głosu z każdą sekundą był coraz bardziej ostry i zimny.
Nie wiedziałam, że wypowiedzenie jednego, krótkiego słowa może być takie trudne.
Lekko uniosłam głowę w górę walcząc z moim strachem. Spojrzałam na niego.
-Tak- szepnęłam w końcu
Nie potrafiłam powiedzieć nic więcej i szczerze to byłam szczęśliwa, że udało mi się wydusić chociaż to i że mój głos nie zadrżał.
-Idź do swojego pokoju- rozkazał
Nie czekając dłużej i chcąc mu jak najszybciej zejść z oczu szybko powędrowałam po schodach na górę.
Weszłam do mojego pokoju, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku.
Jestem tu dopiero drugi dzień, ale już teraz mogę stwierdzić, że to „słuchanie się Justina” wychodzi mi dość kiepsko, ale poprawię się. Od jutra będzie już tak jak powinno być. Już niczego nie zepsuje.
Poszłam wziąć prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka.
Przekręcałam się z boku na bok nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji, a może wcale nie to mi przeszkadzało. Po prostu nie swojo się czułam w tym wielkim pokoju oraz w tym domu w którym było tak cicho. Nie byłam przyzwyczajona do zasypiania w takich warunkach. W moim domu mój prawdziwy pokój znajduje się tuż obok pokoju mojego starszego brata, który nawet w nocy puszcza głośną muzykę, a wtedy mama krzyczy na niego aby ją ściszył. Tata zazwyczaj ogląda mecz i gdy tylko drużyna której kibicuje strzeli gola krzyczy na cały dom, a moja mama ponownie jest zdenerwowana i oznajmia, że dłużej już z nimi pod jednym dachem nie wytrzyma. Właśnie tak wygląda normalna noc z mojego życia. Jest pełna wrzasków, krzyków, a czasami spokojnych rozmów mojej rodziny, ale cały czas coś się dzieje. Zapomniałam wspomnieć jeszcze o moim psie- Berym. Bery też ma ogromny wkład w robieniu zamieszania w mojej rodzinie.
Nawet nie zauważyłam kiedy w moich oczach pojawiły się łzy, ponieważ uświadomiłam sobie jak bardzo tęsknie za nimi wszystkimi.
Nagle lampka nocna zapaliła się, a ja gwałtownie odwróciłam się na drugi bok mało nie spadając z łóżka. Obok mnie siedział Justin i jak zwykle wpatrywał się we mnie. Chyba już nie był zły. Bynajmniej mi wydawał się być znów spokojny i opanowany tak jak zwykle, ale było ciemno, niewiele widziałam, więc mogłam się mylić, a tak naprawdę on nadal mógł być wściekły na mnie.
Po prostu siedział cały czas patrząc tak jakby się bał, że jeśli choć na sekundę odwróci wzrok to ja zniknę i już nigdy nie wrócę.
Nagle wyciągnął dłoń i delikatnie położył ją na moim policzku wywołując tym u mnie dreszcze. Głaskał mnie po nim niczym małą dziewczynkę, która nie może sama zasnąć.
-Płakałaś?- na chwilę przymknęłam oczy delektując się jego głosem
Gdy ponownie je otworzyłam zamrugałam parę razy chcąc pozbyć się resztek łez.
-Nie- szepnęłam
Już nie jest na mnie zły?
-Ale jesteś smutna, dlaczego?- dopytywał
-Nie, jestem po prostu zmęczona
Nie ukrywam, że nie łatwo było mi zachowywać się naturalnie kiedy jego dłoń nadal była na moim policzku. Tak naprawdę w tym momencie dosłownie się rozpływałam.
-Przepraszam, że ci przeszkodziłem. Chciałem tylko powiedzieć ci dobranoc.
Uniósł moją dłoń i delikatnie musnął ją swoimi wargami.
Miałam wrażenie, że zaraz spłonę, a on jak widać chyba tego chciał, bo już po chwili nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha.
-Spędzimy jutro cały dzień razem.
Po czym tak po prostu opuścił mój pokój.
Natychmiast zrzuciłam z siebie kołdrę, zaczynając wachlować się dłońmi. O mój boże, było mi tak gorąco nie tylko przez to co przed chwilą zrobił, ale też przez to co powiedział.
Szykuje się ciekawy dzień.

8 komentarzy = nowy rozdział

9 komentarzy:

  1. świetny!!!! Czekam na nexta!! Jestem ciekawa tego razem spędzonego dnia *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam więcej Jusa!! czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny!!! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kuwa *.*
    Oni razem cały dzień. Następny rozdzial będzie genialny, oo tak :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezus!!! Ahdheidhwkdjjshd! Cudowne jak zawsze!<33333

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na następny, jestem ciekawa jak minie im dzień razem!

    OdpowiedzUsuń
  7. 😁😊😃 miło się to czyta

    OdpowiedzUsuń
  8. ostry Justin :D super rozdział, czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko to jest cudowne <3

    OdpowiedzUsuń